Czy franczyza to dobry pomysł na biznes? Już na starcie dostajemy wsparcie sieci, ale też tracimy część niezależności. Tę decyzję dobrze od początku podjąć świadomie, aby z czasem nie czuć rozczarowania. O swojej drodze do szkoły językowej opartej na franczyzie opowiada Jolanta Frączkowska z Helen Doron Opole.
- Jakie były Twoje początki w firmie Helen Doron?
Jola: Nazywam się Jolanta Frączkowska. Z Helen Doron English jestem związana od 1999 roku, najpierw jako nauczyciel niezależny, a od 2001 roku jako Dyrektor Okręgowy Opole.
Dlaczego zdecydowałam się na współpracę z Helen Doron English? Od zawsze byłam poszukującym nauczycielem. Zaproszenie na spotkanie z Joanną Cesarz-Krzystanek przyszło w momencie, w którym czułam się znudzona jednostajnością i powtarzalnością pracy nauczyciela szkoły publicznej.
A było to tak…. Pewnej pięknej, wiosennej soboty pojechałam na szkolenie nauczycieli języka angielskiego w zakresie nowych metod pracy z dziećmi. Bardzo szybko okazało się, że szkolenie nie spełnia oczekiwań grupy, nie wnosi nic ciekawego do wiedzy, którą już posiadaliśmy. Czemu oczywiście daliśmy wyraz i resztę szkolenia spędziliśmy integrując się i wymieniając doświadczenia w kuluarach. Byli wśród nas nauczyciele z różnych rejonów Polski. Postanowiliśmy wymienić się kontaktami i obiecaliśmy sobie, że będziemy się wzajemnie informować o ciekawych szkoleniach, gdy takie znajdziemy.
Jakież było moje zdziwienie, gdy parę tygodni później otrzymałam list od Joanny, wysłany pocztą tradycyjną. List, który sprawił mi ogromną przyjemność. Joanna pisała, że wie, iż szukam nowych rozwiązań w nauczaniu języka dzieci i młodzieży, ma dla mnie propozycję i zaprasza mnie na spotkanie. Spotkałyśmy się kilka dni później.
.
Pomysł na biznes franczyza Helen Doron w Opolu
.
- Czyli w Helen Doron zaczynałaś jednocześnie jako nauczyciel i właściciel szkoły?
Jola: Tak. Już pierwsze spotkanie z metodą zafascynowało mnie. Zostałam „kupiona” absolutnie podczas szkolenia dla nauczycieli, gdzie trenerem była autorka metody, Helen Doron. Zaimponowała mi kreatywnością, entuzjazmem i ogromną wiedzą.
Nauczycielem Helen Doron zostałam w 1999 roku. A już wrześniu rozpoczynałam nauczanie we własnej szkole z dwoma grupami. Były to głównie dzieci rodziny i znajomych. Moje pierwsze Centrum to była wynajęta salka w szkole publicznej, w której pracowałam jeszcze jako nauczyciel. Dwa lata później byłam już w osobnym lokalu, z biurem i salami dostosowanymi do pracy metodą Helen Doron.
- Jak przyciągałaś nowych uczniów w czasach, gdy marka Helen Doron była mniej rozpoznawalna?
Jola: W pierwszych latach klienci przychodzili tylko z polecenia. Dość trudno było ludziom uwierzyć, że można uczyć języka tak małe dzieci. Na zawsze zapamiętam, jak utworzyła się moja trzecia grupa. W niedługim czasie po rozpoczęciu zajęć w pierwszych grupach, pojawiła się u nas redaktorka Nowej Trybuny Opolskiej, bardzo zainteresowana nowym przedsięwzięciem jakim było nasze Centrum.
Artykuł, który się pojawił, opisywał bardzo szczegółowo metodę, ale z obawy o posądzenie o kryptoreklamę, redaktorka opisała mnie jako „nauczycielkę języka angielskiego w jednej z opolskich podstawówek”. Jakież było moje zdziwienie, gdy podczas przerwy w szkole podstawowej, w której jeszcze wtedy pracowałam, pojawiła się kobieta z gazetą w ręce i poprosiła o rozmowę ze mną. Jak się później okazało, zadała sobie bardzo dużo trudu, aby mnie zidentyfikować. Dzięki tej Pani powstała następna grupa.
.
- Poza właścicielem szkoły Helen Doron w Opolu, jesteś także Partnerem Franczyzy?
Jola: Tak. W 2001 roku, dwa lata po otrzymaniu licencji nauczyciela Helen Doron, zostałam Partnerem Franczyzy w województwie opolskim. Moje Centrum było już na tyle duże, że potrzebowałam wsparcia nowego nauczyciela. Pierwsza lektorka była studentką filologii angielskiej i córką mojej koleżanki, drugą lektorką została moja córka, wtedy także studentka filologii angielskiej. Uniwersytet Opolski zawsze był nam przychylny i przez wiele lat to właśnie jego studenci pracowali w naszym Centrum.
.
Pomysł na biznes franczyza i jej wyzwania
.
- Co dla ciebie było największym wyzwaniem w początkach prowadzenia własnej szkoły?
Jola: Co było dla mnie najtrudniejsze? Myślę, że najtrudniej było zmienić się z nauczyciela w przedsiębiorcę. Włożyłam wiele pracy w swoją przemianę, odbyłam wiele szkoleń i zmieniłam swój sposób myślenia o biznesie. Najdłużej jednak uczyłam się delegowania zadań. Obecnie rynek się zmienił, ludzie są bardziej świadomi swoich potrzeb, ale także bardziej wymagający.
Zmieniły się też szkoły językowe: obserwując nas, coraz bardziej świadomie tworzą swoje produkty. W chwili obecnej największym wyzwaniem dla mnie jest utrzymanie pozycji lidera na rynku opolskim. Pracuję nad tym bardziej świadomie niż 20 lat temu, znam rynek, umiem przewidzieć trendy jakie się pojawiają. A dzięki ogromnemu wsparciu sieci, nie boję się podejmować nowych wyzwań.
- Czy poleciłabyś innym założenie własnej szkoły Helen Doron?
Jola: Mam satysfakcję, że po tylu latach pracy wciąż jest we mnie świeżość i chęć rozwoju. Uwielbiam dzieci, wiele się od nich uczę, kocham obserwować jak się rozwijają. Gdyby ktoś zadał mi pytanie, czy warto prowadzić szkołę Helen Doron, odpowiedziałabym, że warto. Mam świetny produkt, duże wsparcie sieci, mnóstwo szkoleń dla siebie i personelu oraz satysfakcjonującą pracę.
Jednakże bycie właścicielem Centrum Helen Doron to praca na dwa etaty. Wszyscy jesteśmy przede wszystkim pasjonatami. Jeśli więc szukasz pracy, która jednocześnie będzie Twoją pasją, to zapraszam.
Jolanta Frączkowska
Właścicielka szkoły Helen Doron w Opolu
Partner Franczyzy na województwo opolskie
Poznaj również drogę do własnej franczyzy edukacyjnej Marysi Olchowy z Myszkowa i Magdaleny Nowak z Jędrzejowa.